• Centrum Szkoleń

Zapraszamy do zapoznania się z naszym parkiem maszyn

Dla naszych kursantów oddajemy 15 wózków widłowych wszystkich typów.

Wywiad z operatorem wózków widłowych pracującym w Anglii.

Przez poprzednie dwa tygodnie prezentowaliśmy Wam treści dotyczące pracy operatora wózków jezdniowych za granicą. Dziś zapraszamy do przeczytania tekstu w formie wywiadu z jednym z naszych instruktorów, który część swojego życia spędził za granicą, właśnie w zawodzie operatora wózka widłowego. Z tego artykułu dowiecie się m. in.: czy Polacy za granicą mogą pracować bez znajomości języka obcego (ach, ten wiecznie powracający problem!), gdzie najlepiej wyjechać do pracy po raz pierwszy i jakie są różnice w pracy w Polsce i za granicą. Zapraszamy więc na spotkanie z naszym gościem specjalnym.


Z S. Średzińskim rozmawia Marcin Kurcbuch


Wywiad z operatorem wózków w Anglii W jaki sposób zaczęła się Twoja przygoda z zawodem operatora wózków jezdniowych i po jakim czasie udało Ci się znaleźć pracę?

W sumie jest to rzecz bardzo prozaiczna – do przyjścia do Centrum Szkoleń na kurs operatorów namówili mnie mój tata i żona, kurs trwał 2 tygodnie. Było to latem. Po kursie wysłałem CV, ponieważ pilnie poszukiwałem pracy. W ciągu dwóch dni dostałem propozycję pracy jako operator wózków, po tygodniu wykonywałem już obowiązki na nowym stanowisku w kraju.

W takim razie po jakim czasie znalazłeś pracę za granicą?

W Polsce przepracowałem około rok, po czym zdecydowałem się na wyjazd. Po roku miałem na tyle wiedzy i doświadczenia, że już nie bałem się pracy za granicą.

Czy jechałeś ze znajomością jakiegoś języka obcego?

To jest właśnie największy problem Polaków, którzy żyją za granicą. Wtedy znałem już angielski, jechałem do pracy do Niemiec – ale Niemcy, choć znają angielski, to nie chcą się nim posługiwać. Czyli jednak trzeba znać podstawy niemieckiego, żeby móc pracować, natomiast w naszym zawodzie operatora wózka jest o tyle fajnie, że wystarczają podstawowe zwroty typu "góra","dół", "prawo", "lewo", żeby rozładować samochód, w związku z czym swobodnie mogłem pracować.

Czy uważasz, że za granicą można pracować bez znajomości języków?

Trzeba mieć chociaż malutkie podstawy, natomiast ogólnie rzecz biorąc – tak. Jeśli będziemy pracować w jakimś wyspecjalizowanym dziale, gdzie tylko wykonuje się tylko określone czynności (np. rozładowujemy lub załadowujemy palety), to możemy robić to bez żadnych obaw.

Wywiad z operatorem wózków w AngliiCzy rozważasz możliwość ponownego wybrania się do pracy za granicą?

Jeśli patrzymy z punktu widzenia operatora wózka, to tak, jeśli miałbym taką możliwość, to z chęcią bym pojechał, ale tym razem już nie przez polską agencję, tylko przez firmę zagraniczną, bezpośrednio zatrudniony u pracodawcy albo przez agencję niemiecką, angielską lub inną. Ale nie polską. Jest to związane z faktem, że polska agencja pobiera wysoką prowizję, a my mamy w tym momencie najniższą stawkę. Jeśli natomiast pojedziesz przez agencję niemiecką lub angielską, to po pierwsze dostajesz dietę – w różnych wysokościach, ale dostaniesz ją, bo pracujesz poza domem – a po drugie ta stawka jest już taka sama (lub prawie taka sama) jak Niemca czy Holendra. Natomiast to, co trzeba pamiętać: są trzy grupy finansowania w Holandii, Niemczech, Anglii i najniższa stawka wynosi 8,50 euro lub 8,50 funtów, a wózkowy znajduje się w szeregu, gdzie płaci się 9,50. Jeśli pojedziemy przez polską agencję, będziemy mieć te 8,50 (najniższą stawkę), ale brutto, co oznacza, że na rękę dostaniemy 6,50, co po prostu jest niesprawiedliwe.

Publikowaliśmy ostatnio na naszym blogu artykuły, w których opisywaliśmy różne elementy ogłoszeń, głównie polskich agencji pracy. Czy jest coś, przed czym chciałbyś przestrzec naszych czytelników-operatorów poszukujących pracy za granicą?

Są trzy główne rzeczy, na które należy patrzeć. Po pierwsze trzeba patrzeć, czy agencja zapewnia nam odpowiednią ilość godzin, żeby nie doszło do takiej kuriozalnej sytuacji, w której pracujemy przez jeden dzień w tygodniu, resztę mamy wolne, a za hotel czy inne lokum musimy zapłacić sami. Po drugie: za co trzeba płacić pracodawcy (za ubranie, za buty itd.) - może się bowiem okazać, że rzeczy te dostajemy za darmo, a ktoś każe nam za nie płacić. Osobiście nazywam to obozami pracy. Po trzecie: są różnego rodzaju kruczki prawne, które nakazują nam płacić za zerwanie umowy przed rozpoczęciem pracy, co ogólnie jest niezgodne z prawem.

Powinniśmy mieć zawsze możliwość zmiany pracy. I tu pojawia się ciekawostka dla tych, którzy chcą pracować w Niemczech: jeśli podpisujesz umowę, to dniem rozpoczęcia obowiązywania umowy jest dzień rozpoczęcia pracy. Nie przychodząc do pracy sprawiasz, że umowa nie obowiązuje. W Polsce są już za to niestety kary. Należy uważać na wszystkie szczegóły i pamiętać, że obiecywanie nam złotych gór może się skończyć równie dobrze tym, że na miejscu nie ma pracy, dodatkowo musimy zapłacić za łóżko w sześcioosobowym pokoju w świetlicy i musimy jeszcze płacić za prąd i wodę – wszystko może się zdarzyć. Po prostu trzeba dociekliwie zadawać pytania o każdy szczegół naszego pobytu za granicą.

Wywiad z operatorem wózków w AngliiGdzie, Twoim zdaniem, operator wózków ma największe szanse na pracę za granicą (za dobre stawki)?

To jest ciekawie postawione pytanie, ponieważ osobiście zostawiłbym temat Unii Europejskiej i powiedziałbym, że najlepszym krajem do tej pracy jest Norwegia, jak z resztą każdy przeciętny Polak, który chce gdzieś wyjechać. Jest to najbogatszy kraj Europy. Natomiast świetnym krajem UE na początku kariery są Niemcy – bo jesteśmy wciąż blisko Polski i zawsze możemy wrócić, gdyby powinęła nam się noga. To jest bardzo dobra rzecz dla każdego, kto dopiero zaczyna pracę za granicą.

Im dalej na zachód, tym bardziej zróżnicowane są stawki (i wcale nie aż tak atrakcyjne), kolejnym ważnym krajem rzeczywiście jest Anglia. Nie proponuję Holandii, choć można tam sporo zarobić, to również życie jest droższe. W Niemczech, gdy wejdziesz do Lidla, zobaczysz, że ceny są porównywalne z polskimi, podobnie z pokojami hotelowymi. Nie proponuję pracy na północy Niemiec – tam jest już wielu Polaków, nie ma więc szans na znalezienie zatrudnienia. Osobiście obstawiałbym południe: Monachium, Bawarię.

W jakiej dziedzinie najlepiej pracować?

Najlepiej znaleźć sobie pracę sezonową, na budowach, ale tam, gdzie się buduje magazyn. Stawki są wysokie, nieustannie potrzebna jest praca operatora wózka widłowego, a po skończeniu zlecenia zostajesz zatrudniony w innym miejscu – pozwala to poznać nowe miejsca i nowych ludzi.

Wywiad z operatorem wózków w AngliiCo w pozytywny sposób zaskoczyło Cię w pracy za granicą?

Tak, jest taka jedna rzecz, której bardzo w Polsce brakuje. Jest to mianowicie przestrzeganie podczas pracy elementów BHP. Niby mamy to w Kodeksie Pracy, ale wiadomo, że nie zawsze i nie wszędzie dba się o noszenie kasku i innego odzienia roboczego. W Niemczech jest to nie do pomyślenia – to zupełnie inny standard bezpieczeństwa. Bhp-owcy pilnują czasu przerw, tego, aby wszyscy posiadali odpowiednie zabezpieczenia. Z jednej strony kontrola ta może wydawać się denerwująca, jednak chodzi w niej głównie o nasze zdrowie. Drugą taką pozytywną rzeczą jest to, że ludzie są bardziej wyluzowani i do wszysktich mówi się na "ty", atmosfera jest lżejsza niż w niejednym polskim zakładzie pracy.

W Centrum Szkoleń można zrobić uprawnienia UDT, które honorowane są za granicą, ale z zakresu obsługi wózków widłowych można np. odbyć szkolenie bez egzaminu. Moje ostatnie pytanie dotyczyć będzie tej realnej strony – czy za granicą potrzebny jest specjalny rodzaj uprawnień, czy jednak wszędzie, gdzie pojedziemy uprawnienia te będą ważne?

Nie można powiedzieć, że wszędzie. We wspomnianej przeze mnie Norwegii trzeba zrobić dodatkowy papierek na operatora wózków widłowych, taki wewnętrzny. Nie trzeba robić żadnego kursu ani zdawać egzaminu, wystarczy po prostu odpowiedni dokument. Podobna sytuacja ma miejsce w Holandii. Takie zaświadczenie kosztuje tam około stu euro. W pozostałych krajach – Niemczech, Anglii i innych– wystarczą natomiast nasze zwykłe uprawnienia, często nawet bez egzaminu Urzędu Dozoru Technicznego. Sam przekonałem się, że można pracować bez UDT-ów, tylko z uprawnieniami wydanymi przez Centrum Szkoleń. Za granicą byłem również szkolony wewnętrznie na określoną np. ładowarkę – nie zyskałem dzięki temu uprawnień, nie mogłem wyjechać nią na ulicę ani pracować na innym jej modelu, ale miałem prawo wykonywać poszczególne zadania w tej konkretnej firmie.

Czy na zakończenie chciałbyś powiedzieć coś jeszcze naszym Czytelnikom?

Tak. Jeśli jedziecie do Niemiec lub innego kraju, gdzie będziecie pracować na dużych budowach, to proszę robić uprawnienia na ładowarki, czyli wózki jezdniowe podnośnikowe ze zmienną fazą wysięgu. Są one na zachodzie bardziej popularne niż typowe wózki. Na pierwszy rzut oka mogą one wyglądać jak typowe 2wjo, ale okazuje się, że z boku mają wysięgnik. Są to urządzenia o wiele bardziej uniwersalne i dlatego częściej wykorzystywane.

Dziękuję Ci za rozmowę i za podzielenie się z naszymi Czytelnikami swoim bogatym doświadczeniem.

Również dziękuję.